niedziela, 28 marca 2010

Fistaszki biznesowo-podróżnicze: tenis z komarem

Ostatni post tego tygodnia poświęcę... komarowi. W Polsce na dobre zawitała wiosna, więc może Ci, którym komary już niedługo zaczną dokuczać, również skorzystają czytając tego posta.

Indie aspirują wysoko nie tylko biznesowo (o czym pisałem już tutaj i także tutaj). Kraj ten szykuje się do sportowej dominacji na świecie. Vijay Mallya posiada już swój zespół formuły pierwszej (India Force), a Sania Mirza idzie w ślady Vijaya Amritraja, który pojedynkował się w latach siedemdziesiątych z takimi tuzami tenisa jak Jimmy Connors, Ivan Lendl czy John McEnroe.

Co mają z tym wspólnego komary?

Oprócz sprayów, kremów, siatek i różnego rodzaju rozpylaczy, na wszystkich targowiskach w Indiach pojawiła się rakieta do gry z komarami! Większość mieszkańców tego kraju (łącznie za mną) poza bezgranicznym zainteresowaniem krykietem, posiada lub ma w planie zakup rakiety do gry w tenisa z komarami. Produkt można obejrzeć odtwarzając poniższy filmik.



Z komarami bywa tak, że nie wiadomo co jest bardziej uciążliwe: nocne brzęczenie nad uchem czy ukłucie uwieńczone swędzeniem. Zamiast zastanawiać się nad tego typu dylematami, warto zaopatrzyć się w elektryczną rakietkę i trenować uderzenia z forehandu i backhandu nawet całą noc. Jak to działa? Popatrzcie:



Powodzenia!

PS. Tym, którzy nie planują kariery tenisowej, polacam sprawdzony w każdych warunkach spray NOBITE.

Brak komentarzy: