czwartek, 16 grudnia 2010

Expat w Indiach - podsumowanie

Po 1,5 roku w Indiach wróciliśmy we trójkę do Europy. W Bangalore urodziła się nasza Córeczka, która dopiero za jakiś czas zapyta: - Tato, a co my robiliśmy w tych Indiach?

Jeżeli jesteś tutaj po raz pierwszy, zachęcam do czytania  bloga od najstarszych postów. Po lewej stronie można także znaleźć etykiety, które tematycznie konsolidują napisane przeze mnie teksty.

Do Indii wracam regularnie. Trudno oprzeć się kolorytowi tego kraju. Kuchnia nadal pachnie egzotycznymi przyprawami, brakuje tylko soczystych owoców i porannego wydania "Times of India" na progu domu.

Blog dedykuję Nawazowi - naszemu kierowcy, który odkrył przed nami najwięcej tajemnic tego fascynującego kraju.

PS. Aby skontaktować się z nami, wystarczy dodać komentarz pod którymkolwiek z postów. Namaste...

wtorek, 13 lipca 2010

Jak Hindus widzi nas Polaków?

Jestem w Krakowie. Piękna pogoda, uśmiechnięci ludzie, rynek ugina się pod naporem turystów. Podoba mi się tutaj.

A jak podoba się tutaj moim hinduskim kolegom? Galeria trochę za droga. Za to w Realu można kupić dmuchany materac, który zrobi furorę wśród dzieci (to nie tak, że nic w Indiach nie da się kupić - najzwyczajniej w świecie nikt jeszcze nie wpadł na to, że można zarobić fortunę na dmuchanych materacach, więc ich po prostu nie ma). Polacy? Mili, sympatyczni, choć czasami rzucają trochę podejrzliwe spojrzenia....

W Indiach obcokrajowca zaprasza się do domu. Niech pozna rodzinę, spróbuje jedzenia. U nas to nie takie proste. Każdy biegnie do domu, żeby nadrobić zaległości w życiu rodzinnym. Na zaproszenie mało kto się doczeka...

Jedzenie? Paluszki lizać! Schabowy, bigosik, a może pachnący "orientalnie" kebap??? Chyba jednak nie. Wszystko z mięsem. Może w takim razie kuchnia wegetariańska? Oferta nie jest uboga, ale i tak niewiele smakuje. Brakuje przypraw, potrawy mało pikantne - w smaku raczej nudnawe. Na pocieszenie w walizce z domu trochę lokalnych przysmaków (suszone chili i kilka placków chapati).

Ciężko Hindusowi za granicą - nie tylko w Polsce. W większości krajów ciężko!

sobota, 3 lipca 2010

Wypadki w budownictwie

Jedna z osób, które poznałem dzięki tworzeniu tego bloga, wybiera się do Indii, aby popracować w branży budowlanej.

Praca na budowie to jeden z mniej bezpiecznych sposobów zarabiania pieniędzy. Dotyczy to bez wyjątku wszystkich krajów. To, ile wypadków ma faktycznie miejsce, wiąże się ze stopniem skomplikowania projektu, standardami bezpieczeństwa i ich przestrzeganiem lub też nie. Oto przykład z Nowego Jorku:



Infrastruktura w Indiach nie nadąża za błyskawicznym rozwojem gospodarczym. Sprzedaż samochodów rośnie w nieznanym na kontynencie europejskim tempie, co w rezultacie generuje problemy z dojazdem do pracy z powodu gigantycznych korków. Podobnie sprawy mają się na innych obszarach związanych z infrastrukturą.

Każdy, kto otarł się o pracę w projektach, zna doskonale "magiczny" trójkąt: time, cost & quality - czyli relację między czasem, kosztami i jakością projektu. Indie mają wielu fachowców, którzy pracowali na budowach na całym świecie. Problem w tym, że terminy uciekają, a nie zawsze starcza czasu na zadbanie o wszystkie aspekty bezpieczeństwa. Być może brakuje też odpowiedniej egzekucji przepisów?

Podczas naszego półtorarocznego pobytu w Bangalore gazety regularnie opisywały kolejne śmiertelne wypadki w trakcie budowy metra. Do dzisiaj zginęło tam już kilkudziesięciu ludzi, mimo iż pierwsza linia jeszcze nawet nie ruszyła z przewozem pasażerów. Pod koniec czerwca na lotnisku w Chennai zawalił się dźwig, który pochłonął kolejną ofiarę. Najbardziej spektakularnym wypadkiem udokumentowanym na taśmie filmowej był ten z Delhi, kiedy to przęsło metra pociągnęło za sobą kilka dźwigów. Popatrzcie:




Trzymam kciuki za budowlańców z Indii, a także jednego z czytelników tego bloga, który niedługo do nich dołączy.

Nota bene, infrastruktura w Indiach rośnie bez chwili wytchnienia. New Delhi świętuje dziś otwarcie nowoczesnego terminalu lotniczego, który może obsługiwać do 34 mln pasażerów rocznie.

piątek, 2 lipca 2010

Indie - dla każdego coś innego

Spotkałem obcokrajowca - doświadczonego w wielu krajach. Przemierzył kawał świata, był w Afryce, Ameryce Południowej i na Kamczatce - jak się spręży, pewnie niedługo poleci na księżyc.

Jako młody człowiek wybrał się z plecakiem (także) do Indii. Spędził tu ponad dwa miesiące. Stracił 11 kg i wrócił do domu odwodniony.

Każdy ma swoje Indie. Dla jednych to kraj taniej siły roboczej, dla innych bezkresny ocean profesjonalistów. Niektórzy boją się tu przyjechać, a inni osiedlają się tutaj lub ciągle do Indii wracają. O trudnych aspektach życia w Indiach pisałem tutaj, tutaj i także tutaj. Poniżej pokazuję zestaw fotografii, które zamieścił w sieci młody Hindus. One też są zgodne z prawdą.



Większość krajów, które odwiedziłem, potrafiły mnie pozytywnie lub negatywnie zaskoczyć. W Indiach było inaczej. Znalazłem dokładnie to czego się spodziewałem. Nie podobało mi się i podobało mi się szalenie. Ot taki kraj!

wtorek, 29 czerwca 2010

Indie w objektywie: pieski

Według dostępnych danych, receptory zapachowe człowieka zgrupowane są na powierzchni około 2,5 cm². Pies dysponuje powierzchnią 60 krotnie większą.

Każdego dnia w Indiach mój nos nie narzekał na brak doznań. Aż trudno sobie wyobrazić, co czuje przeciętny pies...

Piesek sfotografowany w stolicy Indii

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Fistaszki biznesowo-podróżnicze: przesiadamy się do innego samolotu

Czy zdarzyło Ci się już lecieć samolotem z przesiadką? Pewnie tak... Nie ma też w tym nic nadzwyczajnego. Po wylądowaniu w porcie transferowym maszerujemy spokojnie do kolejnego samolotu i problem z głowy.

O przylocie do Indii pisałem już tutaj, omijając nieświadomie jeden aspekt: jeżeli zdarzy Ci się przybyć do Indii samolotem z zagranicy do powiedzmy Bombaju, a kolejny samolot za dwie godziny ma Cię przetransportować dalej do Chennai lub Bangalore, nie zapomnij odebrać bagażu natychmiast po pierwszym lądowaniu w Indiach.

Nie ma co liczyć na automatyczny transport Twoich tobołków do kolejnego samolotu. Bagaże należy odebrać i nadać na kolejny lot samodzielnie... 

wtorek, 15 czerwca 2010

Fistaszki biznesowo-podróżnicze: alkohol

Nie będę owijał w bawełnę, alkohol towarzyszy podróżom po Indiach bez względu na to czy jest się na wakacjach, czy też w podróży biznesowej. Niektórzy podróżni przezornie wychylają kieliszek po każdym posiłku, aby obniżyć ryzyko komplikacji układu trawiennego.

Większość odwiedzających nie zdaje sobie jednak sprawy, że spożywanie napojów wyskokowych - kupowanych na miejscu - może być ograniczone w czasie wyborów, kiedy to sklepiki z alkoholem zamyka się już na dzień przed. Wówczas nawet minibary w hotelowych pokojach świecą wysoko- i nisko procentowymi pustkami. Podczas mojego pobytu w Indiach reguły codziennej konsumpcji zostały "mocno" poluzowane. Władza pozwoliła poić się alkoholem aż do godziny 23:30 (wcześniej można było spożywać do 23:00). Efekt jest taki, że nawet w pubach po północy alkoholu nie uświadczysz.

PS. Dla wszystkich, którzy zainteresowani są bardziej szczegółowymi informacjami na temat konsumpcji alkoholu w Indiach, polecam ciekawy artykuł porównujący Indie, Meksyk i... Nigerię! (kliknij tutaj)

sobota, 22 maja 2010

Fistaszki biznesowo-podróżnicze: czym płacić?

Waluta indyjska to rupia (INR; Rs) = 100 pajs
  • Banknoty mają następujące nominały: Rs 1000, 500, 100, 50, 20 oraz 10. Z każdego na właściciela spogląda poczciwie Mahatma Gandhi. 
  • Monety: Rs 10, 5, 2 i 1, oraz 50, 25, 20, 10 i 5 pajs. Najbardziej podoba mi się dumny kciuk na monecie o nominale jednej rupii.
  • Wymiana walut odbywa się w ogólnodostępnych bankach i kantorach. Można się natknąć na niezrozumiałe dla większości Polaków kwoty crore i lakh (opisane tutaj).

Większe sklepy i restauracje akceptują najpopularniejsze karty kredytowe (wypróbowałem osobiście American Express, MasterCard i Visę, można płacić także Diners Club). 

Bankomaty są szeroko dostępne w większych miastach. Banki i większe sieci hotelowe akceptują czeki podróżne.

O wahaniach kursu rupii pisałem tutaj. W momencie formułowania tego posta złotówka warta była 14,31 rupii.

piątek, 21 maja 2010

Monsun

W Polsce powodzie, a w Indiach wyczekiwanie na deszcz...

Już od połowy maja gazety w Indiach publikują coraz dokładniejsze szacunki, kiedyż to monsun uderzy w Keralę - położoną na południowym wybrzeżu Indii (o Kerali pisałem tutaj). Oczekiwanie na czerwcowe monsuny to tęsknota za jeszcze bardziej soczystym owocem mango, który zbiera się właśnie o tej porze roku. Monsun to także nadzieja na ochłodzenie. Palące słońce daje się we znaki już od końca grudnia, aby osiągnąć apogeum właśnie w maju. Każdy z upragnieniem wypatruje choćby jednej deszczowej chmury, która na moment odświeży zmęczone upałem zmysły i ciało.

Monsun uderza na początku czerwca (w zeszłym roku pojawił się jednak znacznie później). Powietrze ochładza się o kilka, kilkanaście stopni, a roślinność ponownie nabiera intensywnych kolorów, które przykuwają oko.



Czas monsunu to zachwyt nad szalejącą naturą i momenty strachu, kiedy z bliska doświadcza się ogromnych podmuchów wiatru i hektolitrów deszczu obmywającego rozpaloną ziemię. Czasami po krótkiej, intensywnej ulewie nad ziemią zaczynają unosić się kłęby pary...

poniedziałek, 17 maja 2010

Tłum

Piątek - kilka tygodni temu, godzina 18:32, szerokość geograficzna 22°19'21.95"N, długość 114°10'14.48"E. Wychodzę z zatłoczonego metra aby zanurzyć się w niezmierzonych tłumach ludzi. Do Indii jeszcze tylko 15 minut taksówką, 34 minuty kolejką na lotnisko i wreszcie 5,5 godziny lotu. Zanim odlecę, próbuję nacieszyć się tym miejscem. Bardzo je lubię. Mimo piątkowych tłumów jest tutaj wyjątkowo przyjemnie.

Znam dwa rodzaje tłumu:
  • taki, który ma swego rodzaju pozytywne wibracje (choćby na dużych koncertach)
  • i taki, który ludziom z wyobraźnią nie daje spokoju i natychmiastowo lub z pewnym opóźnieniem pogarsza samopoczucie.
Tutaj - daleko na wschód od Indii - tłum jest przyjazny. Nie męczy, zachęca do dalszego spaceru.

W jednym z pierwszych postów tego bloga, porównując Polskę do Indii pisałem o tym, że Polakom w Indiach bywa czasami ciasnawo. Niestety, Indie w większości przypadków mają ten drugi, przerażający rodzaj tłumu.

Wczoraj zdarzyła się kolejna tragedia. Na dworcu w Delhi zaanonsowano zmianę peronów, która wywołała nieopisany chaos wśród podróżnych. Dwie ofiary śmiertelne i wielu rannych to bilans krótkiej informacji podanej przez głośniki dworcowe.

sobota, 15 maja 2010

Piękna pogoda?

Połowa maja prawie za pasem, a w Polsce pogoda pod psem! W Bangalore przywitał nas piękny poranek. Słońce, delikatny powiew wiatru i jak codziennie niebieskie niebo. Poniżej krótki filmik o Indiach na poprawę samopoczucia dla wszystkich meteopatów i nie tylko...



Przez ostatnie półtora roku w Indiach mieliśmy tylko trzy zachmurzone poranki!

czwartek, 13 maja 2010

Rozkojarzenie czy koncentracja?

Zanim wybrałem się kilka tygodni temu do Chin, kolega z Indii poprosił mnie o odebranie telefonu komórkowego, który zostawił w hotelu. Zdarza się...

Wczoraj, jadąc na lotnisko w Bombaju, odebrałem telefon od innego kolegi, który prosił mnie o odbiór laptopa z lotniskowego biura rzeczy znalezionych. Zostawił swój komputer na lotnisku i odleciał do Bangalore... Zdarza się.

Kilka tygodni temu usłyszałem historię pewnego medyka z Kalkuty (ożenionego z Polką), który nie został wpuszczony na pokład samolotu odlatującego do Europy, ponieważ nie dopełnił jakichś tam formalności wizowych. Ponieważ odlot został zablokowany, postanowił rozwiązać sprawę natychmiast, odstawiając żonę wraz z dziećmi do pierwszego napotkanego hotelu. Zestresowany pognał dalej na miasto, załatwiać formalności pozwalające na odlot. Udało się! Papierek z pieczątką miał już w ręku... Kiedy przyszedł czas na odbiór rodziny pozostawionej samotnie w obcym mieście, uświadomił sobie, że zapomniał w którym to hotelu zostawił najbliższych. Ponieważ działo się to w czasach, kiedy komórki jeszcze nie funkcjonowały, spędził kilka godzin w taksówce na poszukiwaniu hotelu, którego nazwy nie zdołał spamiętać. Na szczęście wrył mu się w pamięć kolor fasady, która w końcu ukazała się jego zmęczonym oczętom. Zdarza się???

Przykłady rozkojarzenia w Indiach mógłbym przytaczać bez końca. Nic nie zmieni jednak faktu, że dwa dni temu mistrzem świata w szachach został Viswanathan Anand - obywatel Indii. Trudno kolektywnie posądzić go o rozkojarzenie, tym bardziej, że obronił tytuł!

sobota, 8 maja 2010

Indie w objektywie: strój

Turyści podziwiający swój kraj w Indiach mają wyjątkową fantazję jeśli chodzi o strój wierzchni. Turban, nauszniki, szal, kurta, czegóż tam jeszcze nie ma? Na tle ich ubioru moje dżinsy i t-shirt wypadają wyjątkowo blado....


Fotografia zrobiona w Delhi.

czwartek, 6 maja 2010

Fistaszki biznesowe: kolektywizm w Indiach

Ciężarne kobiety na wizytach u ginekologa w Bangalore często pojawiają się w towarzystwie:
  1. Mamy
  2. Męża
  3. Taty
  4. Mamy męża
  5. Taty męża
Nie zawsze wszystkim udaje się dotrzeć na czas (o poczuciu czasu w Indiach pisałem tutaj), ale jak się uda, to pani ginekolog nie może opędzić się od ciekawych pytań.

Kolegi żony matki brata szwagierka zapadła przedwczoraj w śpiączkę. Leży na OIOM-ie w szpitalu Manipal w Bangalore (adres znajdziesz tutaj). Zawiedziony, opowiedział mi o tym, jak to nie wpuścili na odwiedziny jego matki i żony (czyli teściowej synowej matki... hmmm, w każdym razie chodzi tu o okrutnie odległą rodzinę), ponieważ synowie i mąż chorej wykorzystali niestety limit 4 odwiedzin na OIOM-ie w dniu wczorajszym.

Przejeżdżając pod szpitalami w Indiach zawsze podziwiam tłumy odwiedzających, które próbują przedostać się do środka. Indyjski kolektywizm sprawia, że człowiek nigdy nie jest samotny...

Cytując za Wikipedią, "kolektywizm [to] przeciwstawiany indywidualizmowi pogląd akcentujący rolę wspólnot, grup i zbiorowości."

A cóż to może oznaczać w biurze?
  1. Mieszkańcy Indii uwielbiają pracę zespołową.
  2. Często ad hoc organizują spotkania, mini konferencje, odkładając wszystko - choćby najważniejsze - na bok.
  3. Uwielbiają odpowiedzialność ogółu. W razie problemów winny jest zespół, a nie poszczególny pracownik, co wspaniale pomaga "migać się" jednostkom od ewentualnych konsekwencji.
  4. Relacje osobiste, znajomości, koneksje mają niebagatelne znaczenie. Bez tego faktycznie ani rusz. Nie raz biłem głową w mur, zanim nie uświadomiłem sobie, że trzeba najpierw podpytać kilku kluczowych kolegów z biura i wszystko (co wcześniej wydawało mi się bezwzględnie niemożliwe), da się bezproblemowo załatwić.
  5. Rodzina zawsze na pierwszym miejscu. Umiera wujek? Niemiec zagląda w kalendarz czy w dniu pogrzebu nie ma przypadkiem ważnych terminów służbowych, na których musi się bezwzględnie pojawić. Hindus na samą wiadomość błyskawicznie opuszcza biuro, odprowadzany przez pełne współczucia spojrzenia kolegów i koleżanek.
Tak, tak... Wynika z tego wszystkiego sporo komplikacji i problemów, ale nie da się ukryć, że indyjski ocean empatii potrafi człowieka złapać za serce.