poniedziałek, 17 maja 2010

Tłum

Piątek - kilka tygodni temu, godzina 18:32, szerokość geograficzna 22°19'21.95"N, długość 114°10'14.48"E. Wychodzę z zatłoczonego metra aby zanurzyć się w niezmierzonych tłumach ludzi. Do Indii jeszcze tylko 15 minut taksówką, 34 minuty kolejką na lotnisko i wreszcie 5,5 godziny lotu. Zanim odlecę, próbuję nacieszyć się tym miejscem. Bardzo je lubię. Mimo piątkowych tłumów jest tutaj wyjątkowo przyjemnie.

Znam dwa rodzaje tłumu:
  • taki, który ma swego rodzaju pozytywne wibracje (choćby na dużych koncertach)
  • i taki, który ludziom z wyobraźnią nie daje spokoju i natychmiastowo lub z pewnym opóźnieniem pogarsza samopoczucie.
Tutaj - daleko na wschód od Indii - tłum jest przyjazny. Nie męczy, zachęca do dalszego spaceru.

W jednym z pierwszych postów tego bloga, porównując Polskę do Indii pisałem o tym, że Polakom w Indiach bywa czasami ciasnawo. Niestety, Indie w większości przypadków mają ten drugi, przerażający rodzaj tłumu.

Wczoraj zdarzyła się kolejna tragedia. Na dworcu w Delhi zaanonsowano zmianę peronów, która wywołała nieopisany chaos wśród podróżnych. Dwie ofiary śmiertelne i wielu rannych to bilans krótkiej informacji podanej przez głośniki dworcowe.

Brak komentarzy: